Przeczytana wypowiedź podczas której padło „chcę być zdrowa a nie szczupła” zbiła mnie z tropu, jednak tylko na chwilę, bo od zawsze jestem zdania, że zdrowa to szczupła, normalna, kobieca, krągła. Natomiast otyła to chora.
Tak, otyłość to choroba i jeśli ktoś mówi „zaakceptuj siebie”, kiedy masz na wadze dwukrotnie więcej niż przeciętny człowiek Twojego wzrostu, to tak jakby mówił zaakceptuj, że masz raka i umrzesz.
Tak, bo przewlekła otyłość może prowadzić do wcześniejszej śmierci na skutek chorób towarzyszących. To jak domino, otyłość, później cukrzyca, miażdżyca i większa podatność na nowotwory. I nie mówię tutaj o nadprogramowych 5kg, tylko o otyłości, czyli nadprogramowych kilkunastu, kilkudziesięciu kilogramach.
Naprawdę, masz siebie zaakceptować?
Masz zrezygnować z siebie? Masz godzić się na ciągłe zmęczenie? Senność? Miażdżycę? Choroby serca? Zwyrodnienie kręgosłupa? Bóle w stawach? Insulinooporność? Cukrzycę? Zawał? Udar? Masz żyć pod dyktando twojej wagi? Widzieć wszędzie ograniczenia? To twoja waga ma Ci mówić jaką jesteś osobą i co masz w życiu robić a czego nie?
Nie. Ty to nie Twoja waga. Ty to Ty, a otyłość to choroba, której trzeba się pozbyć.
Nie patrz na siebie przez otyłość, jesteś ponad to.
Główną z przyczyn otyłości jest przekarmianie i brak aktywności fizycznej. W XXI wieku to łatwizna. Zaczynając od dzieci dokarmianych przez babcie i dziadków czy nagradzanych słodyczami za zjedzenie obiadu, przyzwyczajanych do dużych porcji. Poprzez dorosłych, którym w zgiełku dnia codziennego brakuje czasu na zdrowe gotowanie i nie zdających sobie sprawy, że połowa produktów ze sklepowych półek nie nadaje się do spożycia. Kończąc na ludziach zestresowanych, uciekających w przekąski i podjadanie, które ich koi. Niezależnie od przyczyny, pierwszym krokiem do wyleczenia jest odpowiednia diagnostyka, czyli zdanie sobie sprawy, że otyłość to choroba i należy zacząć się „leczyć”.
Każdy przypadek jest inny i wyjątkowy – wyjątkowo trudny, bo inaczej nie byłoby problemu. Natomiast jeżeli nie radzisz sobie to daj sobie pomóc. Zacznij od udania się do psychologa, może on podpowie od czego wszystko się zaczęło lub jaka jest przyczyna podjadania. Spróbuj współpracy z dietetykiem. Jak skrupulatnie spiszesz co jesz przez 7 dni w tygodniu, ustalicie w czym tkwi problem i będzie można go wykluczyć. Nie chcesz się nikogo radzić to ściągnij aplikację do liczenia kalorii i wprowadzaj co jesz, dojdziesz do tego ile średnio spożywasz w tygodniu. Pokochaj ruch i nie, nie mówię tutaj o siłowni, fitnessie i innych miejscach gdzie jest masa ludzi i będziesz czuć zażenowanie. Małymi kroczkami. Chodź na spacery, słuchaj w tym czasie muzyki audiobooków, ciszy, albo idź z psem. Nie istotne, znajdź te 40 minut dziennie dla siebie. To niecałe 3% Twojej doby, chyba Ci się należy oderwanie od codzienności?
Jak już wiesz ile dziennie spożywasz i że dla Twojego ciała to stanowczo za dużo, to pilnujesz żeby jeść 200 kcal mniej niż było to wcześniej. Ale nie odmawiasz sobie ziemniaków bo ktoś Ci powiedział że tuczą, bo ziemniaki to warzywo, są zdrowe, tylko jak z wszystkim – nie możesz przesadzać. Nie rezygnujesz z niczego pożywnego. Zamieniasz na zdrowsze. Zaczynasz od obcięcia przekąsek, słodyczy i produktów wysoko przetworzonych i ustalenia kilku stałych posiłków. Lubisz jeść 5, jesz 5, lubisz 3, jesz 3. To nie ma znaczenia. Znaczenie ma suma, czyli dzienna podaż kilokalorii.
Zmieniasz nawyki żywieniowe o których trąbią wszędzie, bo nie ma drogi na skróty i dlatego każdy o tym mówi, bo to działa:
Wszystko ładnie wliczasz sobie w kalkulator i masz jasny obraz.
Ten obraz pozwoli Ci odzyskać kontrolę nad Twoim życiem. Wtedy możesz zdecydować jak chcesz żyć , czy tak jak dotychczas, czy z nowymi nawykami. Ty dokonaj świadomego wyboru. Nie daj sobie wmówić, że lepiej Ci będzie jak zaakceptujesz otyłość i siebie pokochasz. Bo będziesz się borykać z chorobami towarzyszącymi, do których ta otyłość prowadzi, zamiast żyć pełnią życia.
Love, Peace and Jarmuż
Dodaj komentarz